Właśnie skończyłam czytać Biografię Wawelu. Na stoliku obok kanapy leży prenumerata czasopisma psychologicznego. Przez całe życie albo ja albo ktoś wkładał mnie do szufladki humanistki. Jednocześnie uwielbiałam wszelkiego rodzaju analitykę czy zabawy logiczne.
Myślę, że właśnie to upodobanie do “logiki” w dużej mierze zawarzyło na tym, że znalazłam się w IT. Nie poszłam na studia techniczne, bo w szkole nie potrafiłam złapać bakcyla do przedmiotów ścisłych, mimo że szalenie mi interesowały to jednak szkoła skutecznie mnie od nich odstręczyła.
Na studia z antropologi kulturowej też trafiłam przypadkowo, zwyczajnie nie miałam pomysłu na siebie, a te studia po prostu dawałymi wolność w poznawaniu człowieka i jegu kultury.
Na tym etapie technika/technologia były moją pasją. Śledziłam nowinki technologiczne, byłam (jestem) typowym geekiem. W tym czasie też rosła populartność nowych mediów. Nasza klasa, Onet, różne agencje interaktywne. Miałam to szczęście, że będąc na studiach w Krakowie udało mi się znaleźć pracę w Onecie, w zespole Forum Onetu. Studiowałam, pracowałam i wsiąkałam w świat IT. Wiadomo moja pierwsz praca niewiele miała wspólnego z IT, ale pozwoliła mi poznać project menagerów, developerów, UXowców i zacząć budować sobie wyobrażenie o tym, jak funkcjonuje software development.
Zaczęłam się dokształcać z zarządzania projektami i miałam ogromne szczęście, gdy udało mi się dostać do zespołu zarządzania projektami. Najpierw jako “pomagier” 😀, a potem już poszło z górki. Z każdą zmianą pracy starałam się być bliżej developmentu, aż po 6 latach zostałam analitykiem systemów już w typowym zepsole developerskim.
Czy umiałam programować? Nie.
Czy wiedziałam jak wygląda tworzenie oprogramowania, od konceptu po wdrożenie na produkcje? Tak.
Czy potrafiłam pisać dokumentacje? Tak.
W tamtym czasie rola analityka była mocno zbliżona do roli Produc Ownera. Pisałam wymagania, rozmawiałam z programistami jak chciałabym żeby coś działało, ale z drugiej strony analizowałam np jakie dane z zewnętrzego źródła można implementować i jak do rozwiązania, które budowaliśmy. Była to torchę jazda bez trzymanki dla mnie i nie ukrywam, że w dużej mierze polegałam na metodzie “fake it till you make it”. Ale dostałam swoją szansę i wycisnęłam ją jak pomarańczę.
W tym czasie też Scrum zaczął być rozpoznawalny w IT i zespół w którym pracowałam zdecydował się spróbować pracować w ten sposób. Zostałam PO.
Szkolenia nie były jeszcze tak popluarne więc szkoliłam się sama. Czytałam, rozmawiałam na forach, ale przede wszystkim eksperymentowałam. I kolejny raz miałam szczęscie, bo byłam wrośnięta w zespół, który miał dość swobody i zapału żeby próbować różnych technik i sposobów pracowania w Scrumie. Z roku na rok się rozwijałam i oprócz bycia PO, zaczęłam iść w kierunku SM. Pokazywałam zespołowi nowe techniki, razem pracowaliśmy nad tym, jak developoewać sprawniej. W pewnym momencie stwierdziłam, że to mnie kręci bardziej niż praca produktowca. Już bardzo świadomie zaczęłam budować zaplecze merytoryczne, szukałam szkoleń, poszłam na studia podyplomowa z zarządzania projektami, a przede wszystkim eskperymentowałam, szukałam, próbowałam.
W tamtym okresie zależało mi na zrozumieniu, co boli IT a co boli “biznes”. Zaczęłam pracować z wieloma zespołami, ale też z wyższymi stanowiskami w organizacji; menagerami, dyrektorami.
Podjęłam się też wyzwania “wprowadzenia” agila w całej firmie. Oczywiście nie wyszło 🙂Co wtedy wydawało mi się porażką, ale im głebiej wchodziłam w świad change managementu, tym bardziej rozumiałam, że to normalne i na pewno nie jest to powód do wstydu, a kolejna lekcja. Kolejny eksperyment, dzięki któremu poszerzam swoje umiejętności.
Czy jestem osobą techniczną? Nie wiem. Bo dla każego oznacza to, co innego. Na pewno jestem na tyle techniczna żeby rozumieć co przeszkadza zespołom developerskim pracować. Na pewno jestem na tyle nietechniczna, żeby nie rozumieć konkretnych rozwiązań które implementują. Czy muszę je rozumieć, żeby być dobrą SM? Uważam, że nie. Moja rola to facylitacja a nie mówienie, w której linijce kodu jest błąd. Moja rola to pomaganie w stworzeniu najlepszego środowiska pracy i znalezieniu takiech techniki/narzędzia, które będzie sprawdzało się w konkretnym kontekście.
W tym roku minie 13 lat od kiedy pracuje w szeroko pojętym IT. Nadal nie umiem programować. Jestem tu gdzie jestem, bo miałam ogromy głód wiedzy, wielki zapał i właziłam oknem jeśli drzwi były zamknięte. Przede wszystkim miałam zaś szczęście.
To szczęscie do znalezienia pracy i do ludzi, którzy dali mi szanse, a potem byli moimi przewodnikami i mentorami.